Stany: Coś na dzień dobry :)

No właśnie, coś na dzień dobry w tym zakątku świata nie zawsze było tak szybko, czasami musiało na siebie zaczekać :) 
Szukając odpowiedniego lokum, oprócz parkingu, co w Stanach jest oczywistością, zwracałam uwagę na śniadania. Zarówno opisy jak i opinie wskazywały, że szału nie ma - na miejscu w hotelu/motelu była zwykle dostępna kawa i coś słodkiego, amerykańskiego słodkiego.

Dosyć szybko przekonaliśmy się, że na te śniadania nie ma co liczyć, i właściwie codziennie udawaliśmy się z samego ranka na poszukiwania odpowiednio klimatycznego miejsca :) które, wcześniej lub później - na skraju zapaści głodowej - zwykle znajdowaliśmy :)

Oczywiście nie było mowy o jakimś wylegiwaniu się, atrakcje wołały więc zwykle dosyć wcześnie wyruszaliśmy. W miasteczkach w których nocowaliśmy raczej nie było (o przyzwoitej, rzecz jasna, porze) problemu ze znalezieniem czegoś, wystarczył krótki spacer. Inaczej sprawa miała się, gdy byliśmy gdzieś na odludziu lub musieliśmy wcześnie rano wyruszyć w dalszą podróż. 

Niektóre okolice wydawały się tak wyludnione, że trudno było się spodziewać jakiegoś baru, knajpki ... Cisza, spokój ... Szyldy, reklamy wcale nie rzucały się w oczy, szczególnie zza szyb samochodu. A jednak wnikliwa obserwacja pozwalała wypatrzeć takie miejsca. Nie korzystaliśmy z internetu w tej kwestii, zdawaliśmy się na przypadek co miało sporo uroku :)

Niektóre miejsca okazywały się perełkami - jak choćby poniższe, gdzie mieściła się mała galeria sztuki:
 

fot. Żona*
fot. Żona*
fot. Żona*

Żakardowa sukienka

Witam Was wiosennie :)

Chwilę mnie nie było, ale potrzebowałam trochę sobie poukładać czas w związku z nowymi obowiązkami uczennicy :) gdyż, jak wspomniałam na Insta, rozpoczęłam naukę w Szkole Konstrukcji Ubioru.

fot. Żona*