Piękne barwy muślinu

 

Witajcie :)

Bardzo, ale to bardzo spodobała mi się tkanina sukienki, którą Wam dziś pokazuję - nie do końca moja kolorystyka, ale tak mnie ujęła, że się skusiłam :)

 

fot. Żona*

Na wiosnę zeszłego roku supertkaniny.pl nabyłam dwa kupony muślinu będącego mieszanką wiskozy (72%) z jedwabiem (28%).

Decyzja co do fasonu sukienki była trudna, w międzyczasie Anetta uszyła z tej tkaniny śliczną bluzkę i do tego super spódniczkę, dosłownie mignęła mi sukienka Beaty z Szyję, bo kocham i potrafie, ale nie widzę jej na blogu. Jedno wiedziałam, że dół powinien być silnie marszczony a duży wzór raczej nieeksponowany ze względu na moje 1,6 wzrostu :)

Wakacyjny wyjazd, tuż, tuż więc w końcu się zdecydowałam na wykrój, który już szyłam - to model 101 Burdy 5/2019 z poprzedniego posta. Tym razem jednak, ze względu na transparentność tkaniny konieczna była podszewka.

Nie mam specjalnego doświadczenia w doborze/kupnie podszewek do letnich uszytków a jednocześnie  raczej ograniczam wizyty w sklepach wobec czego pozostał zakup on-line. Spora niewiadoma. Zdecydowałam się na granatowy batyst ze sklepu sklepfastrygi.pl. Generalnie dobrze się układa, nie wiem czy nie lepsza, w tym przypadku, byłaby wiotka tkanina z wyjątkiem plisy podkroju szyi, gdzie dobrze mieć coś stabilnego.

 Proces szyciowy zaczęłam od dolnej części - i trochę sobie teraz ponarzekam ...

Tkanina jest cienka więc stwierdziłam, że wykorzystam całą szerokość materiału - zrobię zakładki a później je dodatkowo zmarszczę (chwilę wcześniej szyłam tego typu sukienkę więc patent miałam opanowany. To znaczy wydawało mi się, że mam opanowany ...  bo tkaniny, niestabilnej tkaniny było sporo i mimo roboczych przeszyć jej ułożenie nie było proste.

Już czułam się wyczerpana :)

Z górą poszło 'z górki' :) No trochę za bardzo naciągnęłam pliskę na podkrojach pach jak się później okazało, ale dramatu nie ma.


Za to nieoczekiwanym problemem okazało się podłożenie - za pierwszym razem wyszło całkiem nieźle, ale chciałam poprawić ... i tak poprawiałam, że sciachałam połowę szlaku w biało-czarny wzór. A już widziałam tę sukienkę z całym szlakiem, cóż ... 

Najchętniej jeszcze raz zmierzyłabym się z tą tkaniną (przecież jest jeszcze dostępna) w tym wykroju, ale powstrzymałam swoje zapędy - jest to sukienka, którą w najlepszym razie założę kilka razy w roku - więc poprawki wypróbuję już przy innej okazji.

Drugi raz nie skorzystałabym z całej szerokości tkaniny na dole - zostawiłabym zakładki delikatnie je marszcząc. Wydaje mi się, że sukienka zyskałaby trochę na lekkości. 

Pozostał mi spory kawałek tego muślinu, powinna z niego wyjść bluzka, mam nadzieję, że doświadczenie będzie procentować :)

Szycie zajęło mi kilka wieczorów, kończyłam wprawdzie bez napinki, ale zgodnie z tradycją o 22 w dniu poprzedzającym wyjazd :)

A tymczasem pozdrawiam ciepło:) W Krakowie jeszcze do piątku ciepło a później szkoda mówić ...

Ada

 

fot. Żona*

fot. Żona*

fot. Żona*

fot. Żona*

fot. Żona*

fot. Żona*

fot. Żona*


* Żona, to pseudonim mojego Małżonka :)


2 komentarze:

  1. Ado, teraz ja żałuję, że uszyłam bluzkę, Twoja sukienka jest rewelacja, oglądam i podziwiam jest doskonała pod względem formy i ułożenia materiału. BRAWO !!!!! Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo cieszę się, że taka wersja Ci się podoba :) Dziękuję pięknie :):):)
      Co do decyzji bluzka czy sukienka, to myślę, że w tym przypadku bluzka jest bardziej uniwersalna, można ją założyć do spódnicy, spodni i krótkich spodenek - ale obie są idealne na letnie, gorące dni. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń